Strona główna Hovawart "użyteczny" Relacje z imprez sportowych Dni Hovawarta 2013 - Mieczewo

Dni Hovawarta 2013 - Mieczewo

Dni Hovawarta 8-10 marca 2013 r.

I kolejne Dni Hovawarta za nami. Byłam na nich dopiero drugi raz, ale myślę, że tam zawsze musi być fajnie. Przede wszystkim grono ludzi świetne, jak to psiarze. Choć kto to wie...

Tym razem przyjechało 17 hovków, no może 18, bo przecież jeszcze jeden, hovoSheina - to właściwie jak hovek. Uśmiech Specyficzny, wyjątkowy, rudy, ba, prawdziwa Ruda Małpa! Uśmiech Właściwie Ruda Małpa to powinno być określenie zarezerwowane dla Sheiny, moja Ruda Małpa to pikuś w porównaniu z tą „rudością”…

Przegląd hovków ogromny. Zadebiutowało mnóstwo szczenioli, w tym większość z miotu A Tesoro Mio: Angel, Arya, Aslan, a Aston odwiedził nas w niedzielę rozrywkowo, szkoda że tak późno. Starsze lekko: Jagger, potem Dedal, Tiara i Kiara, Tadek, Totus, Waszka, Witka, Birma, Bugi, Atos, Santek, Idriss, Carmen, Rosa. Jeny, 18! Było nas osiemnaście hovków! Z hovoSheiną 19! Łał!

A zacząć powinnam od tego, że to sprawozdanie jest bardzo subiektywne i przedstawia tylko i wyłącznie moje wariackie przemyślenia, nie jest przez nikogo autoryzowane i nikt nie odpowiada za głupoty, które tutaj wypisuję. Uśmiech Przepraszam od razu tych, których ewentualnie czymś urażę, nie robię tego celowo, nie zamierzam nikogo wyśmiewać, jedynie opowiedzieć historię wspaniałego weekendu, który nastraja ludzi bardzo pozytywnie bez względu na bilans porażek i sukcesów na placu.

Miejsce: Mieczewo. Wyjątkowe pod każdym względem. Zawsze wita nas chłodem, deszczem, śniegiem, wiatrem, brakiem zasięgu i jeszcze brakiem nie powiem czego bardzo ważnego Uśmiech, ale następnym razem to się już zmieni. Prawda Pavel? Wyjątkowe jest również to, że tam zawsze następuje jedność nie powiem głośno czego, ale kobiet na pewno. Uśmiech

Piątek. Każdy jakoś dotarł. Ja miałam to szczęście, że jechałam po ciemku, kiedy już spadł śnieg, a ponieważ padał tak, że nie było go widać na szybach auta tylko gdzieś tam majaczył w powietrzu, udawałam, że go nie widzę. Na placu biało. Na szczęście tak naprawdę, bo dzięki temu było dobrze widać parówki upuszczone przez poprzedników i można było w porę je wyzbierać, zanim pies zdążył wywąchać.
Wieczorkiem jedzono. Tego dnia Aga od Bugiego była stanowczo zwyciężczynią w kuchennych rewolucjach. Ani Pascal, ani Okrasa, ani nawet Makłowicz nie powstydziliby się naszego menu. Aga została uznana przez wszystkich, choć Kasia Totusowa wybrała tytuł „Estetka w kuchni”! Zaserwowała nam oprócz sałatki z octem balsamicznym i parmezanem, do której, nieskromnie przyznam, dodałam prażony słonecznik, różowego melona w szynce parmeńskiej ostrej… To był zdecydowanie hit wieczoru. Rozszedł się ten hit w trzy minuty! Do tego inne przeróżne pyszne dania, między innymi Beaty karkówka pieczona i sernik, Kasi łosoś w cieście francuskim, Iwony zupa meksykańska, drożdżowiec męża Karoliny Angelowej, przystawki na zimno, sery, kabanosy, napoje zimne aczkolwiek rozgrzewające. Napojów było chyba za dużo, bo tego wieczoru, między godziną drugą a trzecią, nastąpiło niespodziewane zmrożenie towarzystwa. Otóż Hania od Kiary poinformowała Monikę od Tiary, iż nie może znaleźć klucza do pokoju. Dziewczyny mieszkały obok nas, w drugim domu. Należy też wspomnieć, że Hania miała przecudną czapkę z pomponikami z jakiejś sierści odzwierzęcej (mam nadzieję, że sztucznej Uśmiech), zwisającymi na rzemykach w okolicach uszu. Wybuchła panika, choć stan większości nie pozwolił panice dobić się do mózgowia. Ale Monika bardzo szybko oprzytomniała, wyobraziła sobie bowiem obudzonego, wściekłego  gospodarza,  który zmuszony jest otwierać im pokój zapasowym kluczem, a po otwarciu drzwi widzi latające w powietrzu pierze z pogryzionych poduszek, bo dziewczyny nie zamknęły psów w klatkach…Uśmiech. Pada więc tekst, a wspomnę tylko, że Hania stała już ubrana rzecz jasna w kurtkę, czapkę i rękawiczki… Pada więc tekst:

- Hania, błagam, powiedz mi jak wygląda ten klucz! - Monika nie widziała go wcześniej na oczy.

- Taki malutki, srebrny, na takim dłuuuuuuugim, czarnym sznurku…

Wtedy Monika wyszarpnęła ten właśnie sznurek spod czapki Hani, gdzie wisiał sobie obok wszytych fabrycznie odzwierzęcych dodatków, również na sznurkach, i na cały głos zapytała:

- TAKI???!!!

Po tym nastąpił ogólny, niekontrolowany rechot osób obecnych przy owym zajściu, które zapadło nam w pamięć na zawsze!

Rzeczywiście to był ten klucz, poszukiwany przez około godzinę… Nie będę Wam tłumaczyć, w jaki sposób znalazł on się na głowie Hani, na dodatek pod czapką, powiem tylko, że to wybitny przykład złośliwości rzeczy martwych.

Następnego dnia zaczęliśmy od posłuszeństwa, bo przecież tropienie nie mogło się odbyć w takim śniegu. W tym dniu, oprócz tego, że Monika maksymalnie wykorzystała Pavla na placu Puszcza oczko, przyjechała pani Agnieszka z Poznania z hovawarcimi koszulkami. Razem z Agnieszką dopadłyśmy tę Agnieszkę już przy samochodzie. Trzy Agnieszki, w tym dwie rozebrane na śniegu, coby przymierzyć hovka… Miejmy nadzieję, że trzecia Agnieszka spojrzała na imienniczki ze zrozumieniem i przymrużeniem oka. A przecież wystarczyło zabrać koszulkę do domku. Ale gdzież tam! Dobrze, że nie byłam osamotniona w szale koszulkowym. Koszulki super, bawełna rewelacyjna, kupiłyśmy bez mrugnięcia okiem. Monika, która znana jest z zakupów na niemieckiej klubówce Puszcza oczko, również koszulkę zakupiła, a wnioskuję, że ja i Aga zaszalałybyśmy na tej klubówce tak, jak Monika. Monika, wybacz! Uśmiech To z zazdrości.

Idrissowa oszczekała rewir, czego jej zazdroszczę jawnie. Carmenowa jak zwykle popisała się posłuszeństwem damy. Nie wiem czemu ona tak się wpatruje w Kaśkę. Uśmiech

Ale nie powiem, żeby Malindowa była gorsza Uśmiech.

HovoSheina wiadomo… Następnego dnia Pavel wkładał dla niej jakieś ogromne ubranko, które ona ściągnęła z niego zębami i na dodatek latała z tym jak świr! Szczeniaki wszystkie bawiły się i szarpały czerwoną skórę, która niestety lekko na tym ucierpiała. Witka z Tadkiem wspólnie zdały posłuszeństwo i udowodniły, że kiedy gapią się w panią, to świat zewnętrzny nie istnieje. Birma tym razem była „Psem na Wędkę”. Bugi obronił panią jak należy. Rosa ćwiczy jak belg prawie, szybka przeraźliwie, dokładna, cudna. Adam, nie wiesz co masz! Uśmiech Atos oczywiście nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Jak ta Ruda Kita może tak szybko przestawiać tyłek? Skakać przez palisadę i w ogóle kleić się tak do Karoliny? Zazdraszczam nadal. Ale to fajnie, że jest komu i człowiek ma wzór, do czego chciałby dążyć albo co chciałby osiągnąć z psem. Pewnie, że niektórzy bywają ograniczeni charakterologicznie, ale mimo to trzeba próbować.

Moim zdaniem, po niedzielnej obronie objawieniem sezonu jest Jagger, który ćwiczył po prostu jak marzenie! Nie dosyć, że gryzł wszystko! Nosił! I to jak? Z taką radochą i dumą, że aż paszczulinda mi się uśmiechała tak przyjemnie było na to patrzeć. Kasia, podobnie jak ja dawała upust radości tak, że Jagger dodatkowo motywowany był do tej dumy. Po prostu bosko!

Za to urodą zdecydowanie pobija wszystkich (oczywiście według mnie) Totus. Tadek równie piękny, ale Totus ma w sobie to coś czego nie można nazwać! Przepiękna głowa, niemiecka… Według mnie, ale ja tam laik jestem. Mocna, masywna, z wyraźnym stopem… Mmmmm…. Piękna. Cały zresztą piękny. Prawie jak Malinda Uśmiech.

Nie obyło się oczywiście bez niespodziewanek. Konkurs na najszybsze wyżarcie kiełbaski spod misek… akurat dla hovków. Stały sobie trzy miski. Pod jedną schowana kiełbasa. Śnieg uniemożliwia łatwe odwrócenie miski. Trzeba miskę wywąchać, odwrócić i zjeść kiełbasę. Na czas! Ponoć jeśli pies by kiełbasy nie odnalazł, miał ją zjeść właściciel na czworakach… Cóż, chyba nie groziłoby to żadnemu właścicielowi hovka…Uśmiech Tę konkurencję zdecydowanie wygrała Tiara z Moniką. Dostaliśmy też na pamiątkę hovkowe smycze do kluczy.

Beata została oficjalnie przyjęta do Klubu Królika. Uważam, że to faworyzowanie UśmiechUśmiechUśmiech. Żartuję oczywista… A wracając do Beaty, oświeciła nas co to znaczy „mieć Abrahama”… Czy ktoś „zaś” nie z Ślązaków wie, co to oznacza? Stwierdzam, że Ślązacy to rzeczywiście odrębna kultura. Puszcza oczko

W sobotę mieliśmy uczty ciąg dalszy. Doszły pierogi z kapustą Kasi Mamy, bez których rzecz jasna Dni Hovawarta nie mogą się odbyć. Dorota przywiozła dwa wiadra przepysznych gołąbków tradycyjnych oraz z kaszą i pieczarkami, naprawdę pychota…. Madzia całą noc na dyżurze wyrywała pałki z udek kurczakom, coby je ponadziewać pieczarkami i szpinakiem. Swoją drogą te ze szpinakiem zostały jako wegetariańskie odłożone dla Karoliny. UśmiechUśmiechUśmiech Uwielbiam te kurczaki i na szczęście Karolina uznała, że kurczak, nawet ze szpinakiem, nie jest daniem wegetariańskim, dzięki czemu udało mi się takowego spożyć.

Nie wiem, czy to sprawozdanie jest poprawne politycznie, ale ja i polityka to dwie różne historie. W związku z tym powiem również, że Klub Grubasów nie pożegnał na zawsze Birmy, Tiara bez żadnych dodatkowych testów powinna się tam też dostać, ale na niedługą chwilę. Aslanek też Puszcza oczko… Natomiast powinien też powstać Klub Niejadków, bo wyobraźcie sobie, takie hovki też istnieją i jest nim Kiara… Chociaż jak to Hania mówi, Kiara była w poprzednim wcieleniu francuskim kucharzem i zjada tylko wykwintne potrawy i uwielbia nowe smaki. Nie wiem co gorsze, żarłok czy niejadek…

Chciałoby się o każdym coś napisać. Nie wiem, czy mi się to udało, ale powiem Wam, że gdyby tam kogokolwiek zabrakło, to nie byłoby to samo. Każdy jest niepowtarzalny, wprowadza inny nastrój i jest niezastąpiony. A najważniejsze: cieszmy się, że mamy takiego Pavla, który uważa nasze hovki za psy warte pracy. Chociaż ja nie wybaczę mu, że nie pamiętał, jak Malinda skakała przez palisadę… Mnie się wydawało, że Ruda jest taka wyjątkowa, że nie sposób jej nie zauważyć, a jednak!.... Ginie wśród 18 hovków i 19-tego, hovoSheiny… Uśmiech Cholibka…

I tym niezbyt dla mnie optymistycznym akcentem Puszcza oczko zakończę rozważania na temat minionych dopiero co, jeszcze gorących, choć śnieżnych Dni Hovawarta z 8 marca.

Do zobaczenia na obozie, następnych Dniach lub kiedykolwiek!

Dziękujemy Darkowi, który organizując razem z Pavlem te szkolenia, bierze na siebie odpowiedzialność za zebranie nas w tym miejscu i zawsze ma dla nas jakieś gadżeciki, których my łakniemy jak dzieciaki!
A ja pozdrawiam wszystkich serdecznie!

Tylko dla nas
Kasia Godlewska
sterczała na dworze, w śniegu i nawet gradzie, coby robić zdjęcia ilustrujące opowieści dziwnej treści
Agnieszki Malindowej

Liczymy, ze zdjęcia Kasi w tekście zachęcą Was do obejrzenia całego albumu:
KASI GODLEWSKIEJ
i zdjęć IWONY PIĄTKOWIAK i KASI STANKE

 

Migawki

Jeśli Google nie ściemnia (a dlaczego miałoby ściemniać w tak ważnej sprawie?), to imię naszego najnowszego reproduktora oznacza w językach skandynawskich "odważny". Wprawdzie, skoro miot był na M, a skojarzenie miało być nordyckie, można było go nazwać "Muminek", ale niech będzie, Modig rzeczywiście brzmi poważniej (i odważniej!). Zapraszamy więc do bliższego poznania MODIGA Unalome.