Strona główna Hovawart "użyteczny" Relacje z imprez sportowych seminarium tropieniowe z mistrzem IHF

seminarium tropieniowe z mistrzem IHF

SEMINARIUM TROPIENIOWE Z MISTRZEM IHF - MIROSLAVEM PospíšilEM - CZECHY, 19-21 kwietnia 2013

1. Okiem tropiciela-amatora: Dorota Mucha

Za namową Marii Kuncewicz i w jej towarzystwie spędziłam weekend w dniach 19-21 kwietnia na seminarium tropieniowym w pięknych górach w okolicach czeskiego Liberca. Jak się uczyć to od najlepszych! Nie dość, że jechałam ze specjalistką od „psiego nosa”, to celem naszym było seminarium z tropienia prowadzone przez Mistrza IHF w tej dyscyplinie, Miroslava Pospíšila. (Oto lista jego osiągnięć z hovawartką Cindy)

 

Moje tropienie rozpoczęło się rok temu na Dniach Hovawarta u Pavla Markuska, kiedy okazało się, że Witka bardzo długo i wytrwale wącha „kwadraty”, czyli mocno wydeptany kwadratowy fragment trawy, z którego pies wyjada rozsypane smaczki. Po tym, jak usłyszałam pochwały na temat Witki oraz otrzymałam od organizatora Dni Hovawarta, Darka Godlewskiego, mój pierwszy znacznik na ślady (wyznacza się nim początek śladu; pilnuję go i mam do dzisiaj), nie mogłam nie kontynuować treningów.

 

Minął rok. Moje treningi przebiegały pod okiem Pavla Markuska, Marka Woźnickiego i teoretycznie – niestety, z powodu odległości tylko w ten sposób - z Marią. Bardzo byłam ciekawa metod mistrza i tego, co nam powie Mirek.

Seminarium rozpoczęło się w piątek od wykładu teoretycznego, który obejmował krótką charakterystykę regulaminów i wstęp, jak rozpoczynać treningi, jak często tropić, na jakich terenach, itd. Wykład odbywał się oczywiście po czesku, jednak ilustrowany był prezentacją graficzną, co znacznie ułatwiło nam zrozumienie. Dla mnie najważniejsza była wielokrotnie podkreślana przez Mirka zasada, że pies na śladach ma być zadowolony i chwalony. Ucieszyło mnie również bardzo, że mój początek z Witką był taki, jak proponuje Mirek Pospíšil – kwadrat.

Podział zadań na seminarium:

HARLEY - ślad

WITKA - ślad

IULA - piiiiiiłka!

Nie, wcale nieprawda!


IULA też tropiła!

W sobotę rano mieliśmy rozpocząć zajęcia praktyczne. Byłyśmy z Marią, Harleyem i Witką w pierwszej grupie. Pojechałyśmy na łąki i żeby zaprezentować nasze umiejętności, wydeptałyśmy kwadrat. Witka miała dodatkowo 30 kroków prostej. Pogoda była straszna, wiał silny wiatr, było zimno i co rusz padał deszcz. Na szczęście w niczym nam to nie przeszkadzało. Harley wybierał z trawy parówkowe smaki, a Mirek na bieżąco przekazywał wnioski.

Witka tropi na normalną karmę. Bardzo ładnie wyjadała kwadrat i prostą. Ja otrzymałam komentarz do naszego występu. Od początku czułam, że na tym seminarium najważniejszy jest spokój, pozytywne spojrzenie na psa i bardzo wyraźne nagradzanie.

Te spostrzeżenia potwierdziła obserwacja innych tropiących psów. Nie było widać korekt, karcenia ani nerwów. Mimo poważnego podejścia do nauki i tropienia, wszyscy wchodzący na ślady dobrze się bawili, pracując z psami. Widać też było ich ogromny szacunek do tego, co robi pies.

W sobotę po południu przeszłyśmy z Witką jeszcze jeden ślad, wyznaczony przez trenera i będący zupełną nowością w naszych z Witką treningach. Ja robiłam „wielkie oczy”, a Mirek się uśmiechał. Dla mnie to bardzo ważne, żeby pracować z trenerem, do którego mam zaufanie, a Miroslav Pospíšil zaufanie budzi już przy pierwszym spotkaniu. Ułożyłam więc ślad jak trener kazał, a Witka jak po sznurku przeszła cały! Byłam bardzo zadowolona, Witka też, a trener kazał ją bardzo wyraźnie pochwalić. Pokazał nam też, jak na wesoło ćwiczyć zaznaczanie przedmiotów i dobrze  się przy tym bawić.

W niedzielę i Harley, i Witka mieli znowu trudniejsze zadania. Witka miała „zetkę” (czyli ślad w kształcie litery Z) z przedmiotem na końcu. FILMIK Miałyśmy też wycofać się z trójkąta wydeptanego na początku śladu i ruszać z normalnej podstawy, czyli z miejsca. Byłam bardzo ciekawa! Mirek znowu podkreślał, żebym zaufała psu i nie mylił się. Mając małe doświadczenie w tropieniu, od początku bardzo ufam Witce i cieszę się, że Miroslav Pospíšil, mający z kolei ogromne doświadczenie, wiedzę i sukcesy, także jest zdania, że na śladach należy przede wszystkim ufać psu. Byłam bardzo zadowolona z pracy Witki, szczęśliwa, że nasze prywatne treningi przynoszą efekty oraz co najważniejsze, że moja Witka bardzo to lubi, a tropienie daje jej radość i dostarcza pozytywnych emocji. Nad oznaczaniem przedmiotów, które co jakiś czas rozkłada się na śladzie, żeby pies mógł je znaleźć i zakomunikować znalezisko, np. warując, musimy jeszcze popracować, ale będzie to fajny, zabawowy trening :).


Pamiątkowe zdjęcie


Witka dokształca się teoretycznie

Żeby jak najpełniej wykorzystać ten wyjazd, razem z Marią siedziałyśmy całe dnie na łąkach i obserwowałyśmy wszystkie treningi. Mnie bardzo podobało się indywidualne podejście do każdego psa. Większość psów pracowała dobrze, bez nerwów. Wszyscy przewodnicy byli spokojni,  pozwalali psom myśleć i samodzielnie decydować. Jeśli jakiś pies miał gorszy dzień, trening był przerywany, pies dostawał łatwiejsze zadanie i po prostu schodził ze śladu. Także w tym wypadku nie było widać nerwów, szarpania psa ani niezadowolenia. Psy tropiły na bardzo różne smaczki, począwszy od zwykłej karmy, przez parówki, po  inne specjały. Każdy przewodnik miał za to ekstra smaki do nagradzania psa na końcu śladu.

Coraz bardziej podoba mi się tropienie. Kiedyś, jak trenowałam z Kilbim, chciałam być od niego mądrzejsza. W rezultacie ani mnie się to nie podobało, ani praca nie przynosiła takich efektów. Teraz wiem, że ta dziedzina sportu bazuje przede wszystkim na zaufaniu i więzi przewodnika z psem. Każdy, kto kocha swojego psa powinien spróbować coś z nim zrobić, a tropienie jest świetnym sposobem na wspólne spędzenie czasu.

Dorota Mucha
hodowla LAS KSIĘŻNICZEK

2. Okiem tropiciela-zawodowca: Maria Kuncewicz:

Seminarium tropieniowe z Mistrzem IHF i jednym z lepszych czeskich „tropicieli” (13 CACT), to okazja, jakiej nie mogłam przegapić. I słusznie, bo było bardzo ciekawie. Mirek pracuje tak, jak lubię, z dużym respektem dla psa, w myśl zasady, że pies umie na tyle dobrze używać nosa, że nie musimy go tego uczyć. Pierwszy dzień polegał głównie na obserwacji psa i przewodnika, a drugiego każdy już miał indywidualne zadania dopasowane do poziomu i do ewentualnych problemów na śladzie. Nie było dwóch psów, które by robiły to samo. Psy nerwowe przed podjęciem śladu szły na kwadraty. Te spokojne, bez problemów z koncentracja, od razu na ślad. Jedne miały wydeptane trójkąty przy podstawie śladu, inne tylko dobrze wydeptany „ciepły” punkt, co znaczy, że startowały z miejsca.

Mirek dużą wagę przywiązuje do oznaczenia przedmiotów. Z przedmiotami pracuje oczywiście poza śladem. Niby nic nowego, a jednak sposób wykonania godny naśladowania. Bez najmniejszego przymusu po paru powtórzeniach psy warowały chętnie, prawie „szczupakiem”…

Będziemy ćwiczyć!

Pierwszy raz spotkałam się z zawodnikiem tej klasy, który nie używa najmniejszej presji wobec psa. Ślad ma być dla psa zabawny, ma być przyjemnością! Mimo to nie było ani jednego psa, który ciągnął lub pracował chaotycznie.

Może Mirek po prostu dobrze zna hovki...?

Maria Kuncewicz

Więcej zdjęć w albumie Doroty

 

Migawki

Jeśli Google nie ściemnia (a dlaczego miałoby ściemniać w tak ważnej sprawie?), to imię naszego najnowszego reproduktora oznacza w językach skandynawskich "odważny". Wprawdzie, skoro miot był na M, a skojarzenie miało być nordyckie, można było go nazwać "Muminek", ale niech będzie, Modig rzeczywiście brzmi poważniej (i odważniej!). Zapraszamy więc do bliższego poznania MODIGA Unalome.