Strona główna Hovawart "użyteczny" Sportowo, szkoleniowo tropienie użytkowe

tropienie użytkowe

 

TROPIENIE UŻYTKOWE – MANTRAILING

Będąc właścicielem hovawarta nie można poprzestać na spacerach z czworonożnym przyjacielem. Znudzony psiak potrafi zrujnować najpiękniejszy ogród i najbardziej wyrafinowany wystrój mieszkania. Stąd też dość wcześnie zacząłem poszukiwania aktywności, która będzie lekarstwem na powyższe niedogodności i pozwoli mi pogłębiać kontakt z psem. Szybki przegląd różnorakich dyscyplin wskazał jeszcze jeden ważny czynnik – aktywność musi być atrakcyjna dla psa, ale dla przewodnika także. Ja, przynajmniej z początku, szukałem czegoś, co niesie jeszcze dodatkowy sens – zdobycie umiejętności, która może zostać wykorzystana w prawdziwym życiu.

Tropienie użytkowe – dyscyplina do niedawna w Polsce nieznana.  Nie mogę się autorytatywnie wypowiadać, kto był pierwszy, ale Maria Kuncewicz uprawiała ten sport przez wiele lat zagranicą i sprowadziła go na nasz grunt w formie przeze mnie znanej.

W największym skrócie:

- po „procedurze startowej” pies podąża śladem zagubionego pozoranta – jego zadaniem jest odnalezienie i zaznaczenie przedmiotów zgubionych przez pozoranta (choć nie wszystkie szkoły wyznają tę zasadę), a przede wszystkim odnalezienie zagubionej osoby. Styl pracy jest rzeczą wtórną, niepodlegającą ocenie – czy pies pracuje dolnym czy górnym wiatrem, zależy od danego momentu, warunków i charakteru psa. To bardzo naturalne zarówno dla psa, jak i przewodnika. Ten ostatni stara się nie przeszkadzać i interweniuje dopiero w ostateczności – wymaga to dużej znajomości swojego czworonoga. Ocena, czy pies jeszcze tropi, czy już jest na zwykłym spacerze nie jest wcale łatwa, ale obserwacja z drugiego końca długiej linki wydaje się idealną szkołą. Gwarantuję, że nawet pierwsze krótkie i świeże ślady wywrą na Was wielkie wrażenie i napełnią podziwem dla umiejętności psa. Najbardziej zaskakujące jest to, że pies nie podąża dokładnie po wydeptanych „odciskach stóp”, ale po rozsianym zapachu pozoranta. Obrazowym porównaniem, które zapadło mi w pamięć jest konfetti rozsypujące się z dziurawej torby – wiatr roznosi je na kępki traw, krzewy itd. To takich skupisk (stożków zapachowych) poszukuje pies, rozstrzygając, które są silniejsze i co za tym idzie, w którą stronę ma iść. Liczba analizowanych przez niego bodźców jest naprawdę ogromna, co prowadzi do wspomnianego na wstępie zmęczenia – półgodzinny ślad pies potrafi odsypiać parę godzin. Na koniec, po odnalezieniu pozoranta, pies jest oczywiście nagradzany. Jak? To już zależy od Waszej umowy. Różne techniki motywowania psa do tropienia właśnie tego zapachu, o który nam chodzi, skutkują ignorowaniem innych, często bardzo atrakcyjnych zapachów (choćby przebiegająca przed nosem kura). Radość psa z wypełnienia zadania też jest niesamowita.

Plusy:

- pies pracuje bardzo naturalnie, nie narzucamy mu sztywnych ludzkich ram

- wykorzystuje dane mu instrumenty do ciężkiej pracy intelektualnej, stabilizując go emocjonalnie

- teren do ćwiczeń może być bardzo różnorodny w zależności od zaawansowania psa (od zaoranego pola do skrzyżowania w centrum miasta)

- doskonałe ćwiczenie kondycyjne dla psa i przewodnika

- zabawa w tropienie użytkowe może stanowić wstęp do prawdziwej pracy w jednostkach ratunkowych

- w fazie początkowej, znikome ograniczenia co do rasy psa i stanu fizycznego zespołu – uczestniczyłem w treningu psa głuchego, który dawał sobie rewelacyjnie radę. Zostałem też wytropiony przez psa z ciężką awersją do mężczyzn, który zakończył tropienie 5 metrów ode mnie i spojrzał znacząco na przewodniczkę, sygnalizując jej: „Dalej radź sobie sama”

Minusy:

- ułożenie śladu wymaga zaangażowania osoby trzeciej lub czasu, jeśli układasz go samodzielnie (przy psach zaawansowanych ślad nie dość, że jest długi, to jeszcze musi się odleżeć kilka-kilkanaście godzin)

- psy mają niesamowitą zdolność do zapamiętywania śladów w terenie, powrót w to samo miejsce nawet po paru tygodniach skutkuje sprawdzeniem przez psa ostatniego miejsca ukrycia pozoranta. Wymusza to coraz dalsze poszukiwania odpowiedniego terenu – bez samochodu już po paru miesiącach się nie obędzie.

Zagrożenia:

- korci, aby wykorzystać nabyte umiejętności w prawdziwych akcjach poszukiwawczych – jednak wiąże się to z wielką odpowiedzialnością i nie jest możliwe przy rekreacyjnym treningu. Pies, pracując w tak naturalny sposób, zyskuje dużo samodzielności, co może być zaletą, ale i wadą jeśli postanowi odnaleźć np. członka rodziny, który wyszedł jakiś czas temu na zakupy do pobliskiego centrum handlowego.

Zawody:

nie odbywają się w tradycyjnej formie, w zamian za to kilka razy w roku organizowane są spotkania zespołów tropieniowych, które mają charakter weryfikacji umiejętności. Są to rozsiane po całej Polsce „Sprawdziany Kompetencji Zespołów Tropienia Użytkowego” SKOP. Każdy zespół „dostaje” wyglądający realnie przypadek zagubienia. Scenariusz pozwala przetestować zachowanie zespołu (nie tylko psa, na ostatnim sprawdzianie wypadłem zdecydowanie gorzej od Zawrata J) i ewentualne awansowanie go do coraz wyższych klas umiejętności: kadetów, tropicieli, ekspertów tropienia lub mistrzów tropienia. Dla każdej klasy opracowano coraz wyższe wymagania co do długości śladu, czasu jego ułożenia, czasu na odnalezienie pozoranta, liczby przedmiotów porzuconych przez pozoranta oraz środowiska. Zespoły tropiące uzyskują ocenę pracy i ewentualną promocję do kolejnej klasy, ale bez klasyfikacji zajętych miejsc. Mistrzowskie posunięcie twórców – nie spotkałem się jeszcze z sędziowskimi zatargami czy „ciężką atmosferą” na takich spotkaniach.

Sprawy techniczne:

- należy wypracować indywidualny schemat rozpoczęcia pracy: szelki, linka, podanie zapachu, wejście na ślad,

- pies powinien mieć podczas pracy w miarę naturalne (neutralne) warunki: długa smycz lub linka izoluje go w pewnym stopniu od przewodnika pozwalając na dużą samodzielność (10 – 15 m), lekkie niekrępujące ruchów szelki, dodatkowo zapewniające wentylację – dobrze, jeśli akcesoria te są w żywych kolorach, zwraca to uwagę osób postronnych i kierowców, kiedy tropimy w mieście,

- zabieramy dużo wody dla psa, bo mocno się wentyluje; dla siebie też, jeśli pies jest szybki,

- przydadzą się rękawiczki – linka czasami bywa gorąca :)

Gdzie zaczynać:

Coraz więcej szkół dla psów posiada w ofercie szkolenie tropienia użytkowego; nie będę wymieniał ośrodków, które można znaleźć w intrenecie - nie potrafię zweryfikować poziomu ich szkoleń. Ja uczestniczyłem w warsztatach organizowanych przez „Dobrego Psa” z Warszawy i „Akademii Psa Pracującego” z Poznania – mogę je śmiało polecić. Oczywiście z czasem pojawiają się różne wersje i odgałęzienia głównego nurtu – pewnie jest ich tyle, ile ośrodków. Zachęcam do wzięcia udziału w szkoleniu podstawowym, pozwoli to uniknąć błędów trudnych do „odkręcenia”, późniejsza praca w bardzo dużym stopniu będzie zależała od chęci i wytrwałości

Literatura:

- w języku polskim jedynie „Nowoczesne szkolenie psów tropiących” Bogusław Górny,

- “Tracking Dog - theory and methods" Glen Johnson

- “How to Train a Police Bloodhound and Scent Discriminating Patrol Dog” John Kocher

- ciekawy artykuł: http://www.pies.pl/tropienie-uzytkowe/

- zdziwiłem się ile jest filmów ma YouTube po wpisaniu „tropienie użytkowe”

tekst: Wojciech Chochowski
zdjęcia: z archiwum Marii Kuncewicz

 

Migawki

Jeśli Google nie ściemnia (a dlaczego miałoby ściemniać w tak ważnej sprawie?), to imię naszego najnowszego reproduktora oznacza w językach skandynawskich "odważny". Wprawdzie, skoro miot był na M, a skojarzenie miało być nordyckie, można było go nazwać "Muminek", ale niech będzie, Modig rzeczywiście brzmi poważniej (i odważniej!). Zapraszamy więc do bliższego poznania MODIGA Unalome.