Strona główna Czytelnia: Wychowanie, socjalizacja wakacje Jagi Juniorki

wakacje Jagi Juniorki

Opowiada Ania

Wakacje z psem są jak niekończąca się nowa przygoda. Nawet jeśli ponownie odwiedzamy te same miejsca, obecność pupila sprawia, że doznania są za każdym razem nowe i inne. Na początku, gdy podróżujemy ze szczeniakiem, z ciekawością obserwujemy jak reaguje na nowe bodźce, jak poznaje świat i miejsca, które kochamy. Stawiamy przed naszymi psio-ludzkimi rodzinami nowe zadania np.: czy uda się spływ kajakiem z czteromiesięcznym podlotkiem, czy sukcesem zakończy się spacer po kurorcie turystycznym i co psiak „powie” na spienione morskie fale. Osobiście każdego dnia popadam w chwilową zadumę nad cudownością doświadczania życia pod jednym dachem z przedstawicielem zupełnie innego gatunku jakim jest pies i z którym udaje się nawiązać relację na tyle bliską, że istota ta staje się członkiem rodziny. Dlaczego więc mielibyśmy planować urlop w niepełnym składzie? Im więcej podróżujemy ze szczeniakiem, tym większy będzie wachlarz możliwych do zwiedzenia miejsc. Obecnie z moją dorosłą suczką podróżujemy w dowolne miejsca i jest to dla mnie duży komfort psychiczny, gdyż organizowanie opieki na czas wyjazdu wiązało się dla mnie ze stresem i zamartwianiem się, czy opiekun stanie na wysokości powierzonego mu zadania i czy nic złego się nie wydarzy. Mój wspaniały mąż kupił duży rodzinny samochód, abyśmy mogli zabierać naszą suczkę również w dalekie kołowe wyprawy, co też czynimy z wielkim, wielkim zadowoleniem. Podczas każdej podróży, nawet teraz, gdy suczka jest już dorosła, potrafi zaskakiwać, np. zastanawiałam się, jak sobie poradzi na kamienistym, dosyć stromym szlaku prowadzącym na punkt widokowy, a ona niczym kozica mająca we krwi wspinaczkę skakała dziarsko, a nawet, wydawało mi się, z malującym się na pysku zadowoleniem. Podsumowując, zachęcam z całego serca do planowania urlopów z naszymi psami.

Pozdrawiam, Ania

tekst: Anna Maj
zdjęcia: Anna i Olek Majowie

 

Migawki

Nie, żebyśmy tu chciały robić konkurencję Pudelkowi, ale pewnych sytuacji nie da się przemilczeć. A więc: w Bandzie Huncwotów była impreza i to na grubo. Zaczęło się 25 czerwca (dodajmy, że w środku tygodnia!), od miotu K. Biforek potrwał do 1 lipca (we wtorek, czyli cały weekend było chlanie, i co z tego, że mleka, w końcu to prawie Baileys), kiedy to odbyła się główna impreza z okazji Dnia Psa i do Bandy dołączył miot AI. I teraz ku przestrodze: takie balety kończą się tak, jak na załączonym obrazku, że „Nic nie pamiętam, obudziłem się na żyrafie”. Co nie zmienia faktu, że witamy na świecie i zapraszamy do szczegółów w podlinkowanych miotach.