Strona główna Hovawart "użyteczny" Sportowo, szkoleniowo tropienie sportowe

tropienie sportowe

Tropienie sportowe

Praca węchowa jest dla psów zachowaniem najnaturalniejszym, w końcu „mają do dyspozycji  dwieście dwadzieścia milionów receptorów węchowych, podczas gdy my musimy się zadowolić tylko pięcioma milionami”[1]. Dlaczego więc trzeba je w ogóle uczyć tropienia? Nie wystarczy, że po prostu wciągną powietrze i już wszystko wiedzą? Czy to nie tak, jakby człowieka uczyć patrzenia? Ano nie. Patricia McConnell, autorka książki pt. „Drugi koniec smyczy”, jeden z fascynujących rozdziałów poświęciła właśnie psiemu węchowi. Uczula czytelnika, że to nie w samym węszeniu tkwi problem: „zadanie, jakie stoi przed psem, to nie znalezienie śladu; potrafi to każdy; ale wydzielenie konkretnego śladu zapachowego z setek innych, obecnych w tym miejscu wcześniej”[2]. Autorka wspomina też, że żaden pies nie trwa w ciągłej gotowości do tropienia i musi nos „włączyć”[3]. A dlaczego czasem się zdarza, że nasz pies nas nie poznaje, bo zmieniliśmy jakiś szczegół wyglądu? Przecież powinien mieć tak doskonały węch i zawsze nas czuć, nie musząc patrzeć! Tymczasem kluczowy jest kontakt cząsteczek zapachu z nabłonkiem nosa[4]. „Jeśli (…) wiatr znosi je w innym kierunku, twój pies nie będzie w stanie poczuć twojego zapachu lepiej niż twój sąsiad”[5].


Różne formy aktywności z psem cieszą się coraz większą popularnością. Także tropienie sportowe jest coraz powszechniejsze i zyskuje sporą rzeszę zwolenników. Rosnącym zainteresowaniem może się poszczycić również tropienie użytkowe, ale to sportowemu poświęcony jest poniższy tekst. Zasadnicza, choć oczywiście niejedyna, różnica między tymi dwiema dyscyplinami polega na tym, że pies tropiący sportowo musi – ujmując sprawę obrazowo – iść z nosem przy ziemi (nawęszanie zapachu jak najbliżej podłoża). Tropiciel użytkowy ma tu zdecydowanie większą dowolność.

Tropienie sportowe, mówiąc w skrócie, polega na tym, że osoba układająca ślad, zwana deptaczem (w początkowym treningu jest nim przewodnik psa, w bardziej zaawansowanym osoba obca psu), wyznacza tzw. ścieżkę śladu, to znaczy idzie przed siebie naturalnym krokiem. Początkowo porusza się po linii prostej (ułatwienie dla psa), z czasem wprowadzając zakręty (załamania), a u psów bardziej zaawansowanych, angażując także ślady zwodnicze czy wydłużając czas oczekiwania wejścia na ślad. Są różne szkoły treningu, ale zazwyczaj psom początkującym (fragmentarycznie również psom na kolejnych etapach nauki), w każdą stopę śladu wkłada się niewielki smaczek, by przekonać je do opłacalności trzymania nosa przy ziemi (motywowanie i nagradzanie). Na początkowym etapie nauki pracy na śladzie (ale też podczas treningów) pies idzie na krótkiej lince, pies bardziej doświadczony na lince dłuższej (o maksymalnej długości 10 metrów) lub bez linki. Przewodnik kroczy za nim. Na śladzie deptacz zostawia przesiąknięte własnym zapachem przedmioty (drewienka, kawałki skóry, tekstylia itp.), które pies musi znaleźć (czyli wyczuć) i zaznaczyć (czyli wskazać warując, siadając, zatrzymując się) bądź podjąć. Pies na śladzie powinien pracować intensywnie, równo i przekonywająco.

Podobnie jak w innych dziedzinach sportu kynologicznego, tak i w tropieniu sportowym zmieniały się metody szkoleniowe, przechodząc liczne ewolucje.  Do dzisiaj istnieje wiele sposobów szkolenia, różnic w podejściu do tematu i stosowanych technik. Niezależnie jednak od metody nauczania preferowanej przez danego szkoleniowca, generalną zasadą każdego treningu powinno być to, by każde ćwiczenie zakończyło się dla psa sukcesem (co zapewni mu pozytywne skojarzenia). Oczekiwanym rezultatem szkolenia jest natomiast możliwie jak najdokładniejsza praca psa na śladzie, czyli: podążanie po linii, którą przemierzyła osoba układająca ślad, wykorzystanie wyłącznie „dolnego wiatru” (nos przy ziemi), a także wyraźne zaznaczanie przedmiotów pozostawionych na ścieżce śladu.

Choć sposoby są różne, chodzi o to, by pies płynnie przechodził między kolejnymi etapami nauki.
Najwcześniejszy polega zazwyczaj na zbieraniu przez psa karmy ze specjalnie przygotowanego podłoża. Zmieniamy jego zapach, zgniatając trawę i naruszając cząsteczki gleby. Najczęściej robi się to, udeptując fragment gruntu/trawnika o kształcie kwadratu bądź koła.
Drugi etap to intensywne poszukiwanie karmy w obrębie wyznaczonego miejsca. Chodzi tu o rozróżnianie granic występowania określonego zapachu.
Etap docelowy to osiągnięcie przez psa zdolności do wyodrębnienia konkretnego zapachu spośród wielu innych i podążania za nim w celu uzyskania korzyści (tj. nagrody, najczęściej w postaci atrakcyjnego pokarmu, która ułatwia pracę, buduje pewność siebie i motywuje psa).

Nauka pracy na śladzie to wieloetapowy, żmudny proces wymagający skupienia się na detalach i trenowania w różnorodnych warunkach terenowych (na różnych typach podłoża) czy pogodowych. Zwraca się tu uwagę przede wszystkim na styl pracy, dokładność i precyzję „wypracowania śladu”. Choć to dyscyplina niełatwa, tropienie sportowe jest źródłem satysfakcji i umożliwia kształtowanie wrodzonych umiejętności psa. Pod okiem dobrego trenera, niewywierającego presji na psie, przewodnik uczy psa obowiązujących w tej dyscyplinie sportu zasad i powoli wprowadza go w poszczególne, coraz trudniejsze etapy szkolenia.

Wszystko to zmierza do osiągnięcia celu – prawidłowej i samodzielnej pracy psa na śladzie. Tyle teorii w zarysie (szczegóły znajdują się w regulaminach, o których za chwilę).

różne

rodzaje

podłoża

Praca węchowa stanowi jedną z konkurencji (poza posłuszeństwem i obroną) egzaminu IPO, na podstawie którego hovawart może uzyskać tzw. certyfikat użytkowości. Niezależnie od IPO istnieje również możliwość organizowania egzaminów czy rozgrywania zawodów w konkurencjach: Fpr 1 (ślad wg regulaminu IPO 1 część A), Fpr 2 (ślad wg regulaminu IPO 2 część A), Fpr 3 (ślad wg regulaminu IPO 3 część A) oraz wg oddzielnych regulaminów dla psów tropiących: FH 1, FH 2 lub IPO-FH.

Z zapisami poszczególnych regulaminów można zapoznać się między innymi na stronie: http://www.zkwp-szkolenia.pl/images/komisje/Uzytkowe/regulaminy/wytyczne%20fci%202012.pdf

Hovawarty są rasą wyjątkowo predysponowaną do tropienia, dlatego warto wykorzystać ich talent i rozpocząć przygodę z tą dyscypliną sportu.

Niezależnie od tego, czy mamy zamiar tropić rekreacyjnie, czy też marzy nam się zakosztowanie czegoś więcej, wskazany jest kontakt z doświadczonym trenerem lub dołączenie do grupy osób tropiących, gdyż dobre podstawy są drogą do osiągnięcia sukcesu.

Tropienie sportowe bardzo wzmacnia więź psa z przewodnikiem, a wspólne osiągnięcia i czas spędzony na śladach to niezapomniane doświadczenie.

Na dodatek tropienie jest doskonałym sposobem na  psychiczne zmęczenie hovka, a sam trening można rozpocząć z psem w każdym wieku – zarówno kilkutygodniowy szczeniak, jak i psi emeryt polubią tę formę aktywności.

mała Czujka

duża Atika

Dla mnie dodatkowym atutem tropienia jest możliwość obcowania z przyrodą oraz podziwiania wschodów słońca czy porannych mgieł…  Ale spokojnie, nikt nie powiedział, że tropić można tylko o świcie. Ma to kilka zalet, ale z całą pewnością nie decydujących-wiele zależy od pory roku, temperatury powietrza, panującej aury oraz od możliwości czasowych „tropicieli”.

Na zachętę krótkie filmiki (widać na nich wyraźnie najważniejsze etapy tropienia: nawąchanie podstawy śladu, pracę dolnym wiatrem i sygnalizowanie znalezienia przedmiotów).

* Pełna zapału i entuzjazmu hovawartka podczas treningu (momentami radość z tropienia wygrywa z precyzją, a na pierwszy plan wysuwa się merdający ogon i uśmiech na pysku!): FILMIK

* Skupiona i skoncentrowana hovawartka - uczestniczka zawodów (konkurencja Fpr 3): FILMIK
(przewodnik: Anna Marszycka, hovek: SAPHIRA Animagus)

A JAK BYŁO U NAS?

Reda zaczęła swą przygodę z tropieniem dosyć późno, bo w wieku blisko czterech lat.
Od zawsze wiedziałam, że „ma nosa”, jednak znalezienie w mojej okolicy odpowiedniego szkoleniowca, mającego pojęcie o tropieniu sportowym i potrafiącego swą wiedzę przekazać, nie było łatwym zadaniem… Po krótkim epizodzie z grupą przygotowującą psy do egzaminu z pracy węchowej w trzy tygodnie (sic!), trafiłyśmy wreszcie do Agnieszki Kierzenkowskiej, z którą trenujemy do dnia dzisiejszego.
Córka Redy – Czujna, miała znacznie ułatwione zadanie, gdyż już od pierwszych tygodni jej życia treningi były prowadzone w sposób prawidłowy. Obecność trenera i moje doświadczenie zdobyte podczas pracy z Redą pozwoliły na dosyć szybkie wprowadzenie Czujki w świat tropienia sportowego.
Moje hovki uwielbiają tropić! Ich uśmiechnięte mordki i wprawione w ruch ogony, gdy tylko pojawi się sygnał do wyjazdu na ślad, to widok bezcenny!
Mimo iż na trening z dwoma psami muszę poświęcić sporo czasu (dojazd, wydeptanie śladu, regulaminowe odczekanie), lubię ten sport, a miejsce zamieszkania w rejonie obfitującym w podłoże odpowiednie do układania śladów dodatkowo sprzyja i motywuje mnie do częstej aktywności.
Dla osób obserwujących  pracę na śladzie „z zewnątrz”, dyscyplina ta może wydawać się nudna…
Nic bardziej mylnego! Każdy trening jest inny, wszystko zależy od stopnia trudności, na który wpływ mają takie czynniki jak: długość ścieżki, ilość załamań, liczba przedmiotów, ślad własny lub obcy, ślady zwodnicze, a także rodzaj podłoża (trawa wysoka lub niska, ziemia twarda, ubita lub zaorana, bronowana itp.) czy też warunki atmosferyczne.
Będąc deptaczem każdorazowo muszę wykazać się pomysłowością, wyszukiwać odpowiednie tereny, zmieniać układ śladu i stopień jego trudności w zależności od panujących warunków, ale też od formy psa oraz tego, co dany trening ma nam przynieść i na wyćwiczeniu którego elementu najbardziej w danym dniu mi zależy... Moim zadaniem jest też odpowiednie motywowanie psa do wytężonej pracy na śladzie poprzez nagradzanie atrakcyjnymi smakołykami i pochwałą słowną.
Tropienie sportowe może być naprawdę fascynujące, a po etapie mozolnego, gęstego rozkładania smaczków, nadchodzi czas bardziej twórczych treningów, dających zawsze wiele radości psom i ich przewodnikom!

 

Wstęp: Julia Wolin
Teksty: Katarzyna Rożniewska
Zdjęcia: Magda Mierzwińska (M&N), Hanna Dobrzyńska, Katarzyna Rożniewska
Film 1: Katarzyna Rożniewska
Film 2: Anna Marszycka

 

------------------------------------------------------------------------------------
[1] „Drugi koniec smyczy”, Patricia McConnell, wyd. Galaktyka, 2008. 119
[2] Ibidem, 121
[3] Ibidem, 128
[4] Ibidem
[5] Ibidem, 129

 

Migawki

Jeśli Google nie ściemnia (a dlaczego miałoby ściemniać w tak ważnej sprawie?), to imię naszego najnowszego reproduktora oznacza w językach skandynawskich "odważny". Wprawdzie, skoro miot był na M, a skojarzenie miało być nordyckie, można było go nazwać "Muminek", ale niech będzie, Modig rzeczywiście brzmi poważniej (i odważniej!). Zapraszamy więc do bliższego poznania MODIGA Unalome.